Normal 0 21 false false false PL X-NONE X-NONE

Norbert Fras to absolwent naszej szkoły i jedyny, jak dotąd, Polak w The Young Americans. Norbert, co prawda nie uczestniczył w tegorocznych warsztatach w 1LO, ale podczas drugiego dnia zajęć odwiedził naszą szkołę. Wtedy właśnie mieliśmy okazję przeprowadzić z nim poniższy wywiad:


Jak zaczęła się twoja przygoda z The Young Americans?

Gdy TYA odwiedzili naszą szkołę po raz pierwszy, 3 lata temu, miałem okazje uczestniczyć w warsztatach. Wykonywałem te same układy, śpiewałem te same piosenki, które teraz ćwiczą uczestnicy obecnych warsztatów. Po trzech dniach ciężkiej pracy, ale jednocześnie świetnej zabawy, zaraz po show złożono mi propozycję dołączenia do The Young Americans.

Musiałeś się czymś wyróżnić.  Jak myślisz, co spowodowało, że zostałeś zauważony?

Ciężko powiedzieć. Po prostu brałem udział w warsztatach, starałem się wykonywać najlepiej jak umiałem wszystkie układy ale jednocześnie też mieć z tego radość. Po występie podszedł do mnie jeden z Amerykanów i powiedział, że nadaję się do ich grupy i widzą mnie w The Young Americans. Gdy już wyjechałem do USA zapytałem dlaczego akurat ja, dlaczego mnie wybrali i to bez żadnego dalszego castingu. Odpowiedziano mi, że całe te trzy dni warsztatów to był właśnie mój casting.

Czy kiedy złożono Tobie propozycję wyjazdu do Stanów i rozpoczęcia nauki w szkole TYA, ciężko było się zdecydować, ażeby tam wyjechać, zostawić szkołę, studia i polecieć tam?

Warsztaty odbywały się w czerwcu i właśnie miałem iść do klasy maturalnej. To był impuls, spontaniczna decyzja. Bez namysłu powiedziałem sobie: tak, oczywiście jadę. Dopiero po paru dniach zrozumiałem, iż taki wyjazd to wielkie przedsięwzięcie. Musiałem się zdecydować czy chce zostawić tutaj wszystkie moje sprawy, odłożyć studia. Trzeba było się zastanowić jak zdobyć fundusze, załatwić visę.  Musiałem przemyśleć to na trzeźwo i zastanowić się z rodzicami jak to wszystko zorganizować. To był główny problem. Jeśli chodzi o to czy chciałem wyjechać do Stanów i podjąć naukę w szkole TYA, to myślę, że od samego początku byłem zdecydowany, nie było żadnych wątpliwości. Miałem rok czasu na przygotowanie się do wyjazdu. Skończyłem trzecią klasę, zdałem maturę i dopiero wtedy wyleciałem do Stanów.

Jakie były początki, gdy przyleciałeś do USA? Czy miałeś jakieś trudności, ciężko było Ci się porozumieć z innymi ludźmi?

Jeżeli chodzi o ludzi, których tam poznałem na początku to raczej nie było problemów. Wszyscy widzieliśmy się po raz pierwszy, każdy podobnie jak ja, nie znał nikogo. Jednak od razu uderzyła mnie otwartość tych ludzi. Bardzo szybko złapaliśmy ze sobą dobry kontakt, każdy chciał wiedzieć wszystko o pozostałych. Można powiedzieć, że momentalnie wszyscy zaprzyjaźniliśmy się. Jeżeli chodzi o język i porozumiewanie się to z początku było mi ciężko. Przez pierwsze trzy dni prawie nic nie mówiłem i siedziałem cicho, żeby osłuchać się z akcentem i odważyć się otwarcie rozmawiać. Oczywiście wcześniej znałem angielski i potrafiłem się dogadać, jednak musiałem się przestawić i przełamać.

 

 

W ilu trasach TYA uczestniczyłeś?

Niestety w ani jednej. Aby zakwalifikować się na daną trasę trzeba cały rok ciężko pracować i trenować. Później jest wewnętrzny casting i przydziela się poszczególne osoby do grupy, która poleci do Europy, Japonii czy zostanie w Stanach i na miejscu będzie prowadziła warsztaty. Trzeba się naprawdę postarać i wykazać. Niestety miałem pecha. Podczas castingów ciężko zachorowałem. Musiałem leżeć w łóżku, prawie wylądowałem w szpitalu i moja szansa przepadła. Przesłuchania skończyły się i wróciłem do Polski.

Jest to już zamknięty rozdział twojego życia, czy możesz jeszcze tam wrócić i spróbować jeszcze raz dostać się na jakąś trasę?

W każdej chwili mogę tam wrócić. Z pewnością nie jest to zamknięty rozdział. Jednak rozpocząłem studia w Polsce i póki co chce je skończyć, to jest mój priorytet. Mam jeszcze czas. Do 25 roku życia można tam się uczyć i próbować dostać się do szkoły TYA. Wiadomo są osoby starsze i one już nie biorą udziału w samych zajęciach, natomiast mogą spokojnie jechać w trasę.

Gdy już wróciłeś do Polski, czy żałowałeś swojej decyzji? Myślisz, że nauka w szkole TYA to czas stracony?

Nie straciłem żadnego czasu. To, czego się tam nauczyłem i co przeżyłem zostanie w mojej głowie do końca życia. Przede wszystkim miałem tam okazję obcować z fantastycznymi ludźmi, doświadczyć pięknych chwil i tego zdecydowanie nie żałuję.

Teraz parę kwestii technicznych. Powiedz jak wygląda proces wynajdowania odpowiednich osób do TYA. Jak przebiega rekrutacja i czy można samemu się tam zgłosić?

Jak najbardziej można samemu się zgłosić, tylko wtedy cała procedura dostania się tam jest dużo bardziej skomplikowana. Są organizowane castingi dla chętnych w paru miastach w USA. Jednak większość  „Młodych Amerykanów” zostało zwerbowanych tak jak ja. Czyli złożono im propozycję, gdy oni sami byli uczestnikami warsztatów. Zostali, podobnie jak w moim przypadku, „zauważeni”. Następnie osoba, która  dostała się do TYA zaczyna naukę w szkole, która znajduje się pod Los Angeles. Miejscowość ta nazywa się Corona, tam leży cały kampus, akademiki, sale wykładowe, treningowe itd. Tam właśnie mieszkałem i uczyłem się.

Jak sobie radzą „Młodzi Amerykanie”, gdy ukończą 25 lat? Czym się wtedy zajmują? Czy nie jest to tak, że spędzili piękne lata będąc w TYA, jednak potem nie mają przed sobą przyszłości?

W samych stanach znaczna większość byłych „Młodych Amerykanów” znajduje pracę np. w teatrach, czy jako animatorzy. Z pewnością nie jest tak, że zostają na lodzie. Po nauce w szkole TYA mamy podstawy do pracy jako tancerze, aktorzy, piosenkarze czy właśnie animatorzy. Nawet ja sam studiuję teraz animacje społeczno- kulturalną. Właściwie w samych Stanach byłym „Młodym Amerykanom” jest nawet łatwiej dostać fajną i porządną pracę, bo nierzadko są bardzo doceniani. Wielu ludzi, którzy w przeszłości byli w TYA zrobiło wielkie kariery w USA. Obecnie kilku byłych „Młodych Amerykanów” to wielkie gwiazdy, które pracują na Broadwayu. Są bardzo doceniani i popularni. Oprócz tego wielu byłych „Americansów” dostaje angaże w filmach czy teledyskach jako tancerze i piosenkarze. Docenia się wszechstronność „Młodych Amerykanów” i ich wszystkie nabyte umiejętności w Coronie. Jesteśmy tancerzami, piosenkarzami, specami od nagłośnienia i światła. Z takimi kwalifikacjami nie jest ciężko o pracę.

A w jakiej roli ty się najlepiej czułeś, piosenkarza, aktora czy tancerza? W czym się specjalizowałeś, będąc w TYA?

Zdecydowanie najbardziej lubię tańczyć. Czuję się tancerzem i właściwie po to tam wyjechałem, rozwijać moją pasję. Ze śpiewem nie miałem za wiele do czynienia przed dołączeniem do TYA. Dopiero tam zacząłem się tego uczyć i szczerze przyznam to był dla mnie koszmar. Jednak zajęcia ze śpiewu, jak i pozostałe, są obowiązkowe i wszystko trzeba zaliczyć, więc musiałem ćwiczyć i powoli przełamywać się.

Jak wygląda cały proces nauki w szkole TYA?

Osoby, które zaczynają naukę w Coronie i ogólnie swoją przygodę z TYA nazywane są „The New Kid”. Taki „młody dzieciak” musi nauczyć się wszystkiego od podstaw. Nie tylko układów i piosenek, które widzimy podczas przeprowadzanych tutaj warsztatów. To, czego TYA uczy młodych ludzi, uczniów różnych szkół to zaledwie mały wycinek tego wszystkiego, czego się uczymy w Coronie. Musimy umieć dosłownie wszystko. Każdy taniec, układ, który od początku istnienia TYA został wymyślony musi być przez nas opanowany. Wszystkie numery musimy mieć idealnie wyuczone, każdą solówkę, każdą część programu. Czasami jest tak, że scenariusz danych warsztatów ulega modyfikacjom. TYA prowadzi warsztaty z różnymi ludźmi, z różnych grup społecznych i jest wręcz wskazane ażeby być elastycznym i zmieniać scenariusz zajęć po to by lepiej dostosować program do pracy z danymi osobami. Oczywiście nie możemy prowadzić każdych warsztatów inaczej. Wylatując na daną trasę mamy przygotowany układ i raczej go nie zmieniamy, tylko jak mówiłem modyfikujemy by nasza kooperacja z młodzieżą lepiej się układała. Jeżeli widzimy, że dana grupa ma lepsze predyspozycje taneczne to skupiamy się na tańcu. Ograniczamy śpiewanie i wprowadzamy więcej ruchu. Nie chcemy żeby robili coś na siłę, tylko świetnie bawili się i czuli swobodnie podczas występu i samych warsztatów. Dlatego właśnie wskazane jest, ażeby każdy „Młody Amerykanin” potrafił wszystko, każdy jeden układ.

Dziękuje serdecznie, że znalazłeś chwilę czasu by przybliżyć uczniom naszej szkoły jak wyglądała twoja przygoda z The Young Americans i opowiedzieć nam jak to wszystko prosperuje i funkcjonuje. Mam nadzieję, że to jednak nie jest koniec twojej kariery w TYA i będziesz miał jeszcze kiedyś okazję wyjechać w trasę po Europie i odwiedzić naszą szkołę jako „Młody Amerykanin”.

Wywiad przeprowadził Jakub Tkaczyk